Coraz częściej zdarzało się że mnie ”popychał” i „dotykał”, to znaczy, że zatrzymywałam się dopiero na ścianie z jego dłońmi boleśnie odciśniętymi na moich ramionach. Potem zaczął bić. Coraz częściej, bez śladów, po głowie i brzuchu. Zapewniał mnie, że wie gdzie bić, aby nie było śladów.
W nocy z 2 na 3 stycznia 2002 roku mąż bardzo mnie pobił i znęcał się nade mną przez całą noc. W oknie zawiesił ręczniki, a drzwi do pokoju dzieci blokował, by nie mogły przyjść mi z pomocą. Nad ranem wyrzucił mnie z domu.
To nie jedyny raz kiedy mąż wyrzucił mnie z domu. Zdarzało się to często. Siedziałam wówczas na klatce schodowej i nasłuchiwałam, czy nie idzie znęcać się nad córkami.
Pewnej nocy mąż bardzo mnie pobił, a potem wszedł do pokoju dzieci, zerwał je z łóżek i rozkazał pożegnać się z matką, bo jutro znajdą ją w czarnym worku zakopaną w lesie. Gdy taka sytuacja się powtórzyła, córki trzymały mnie i płakały razem ze mną. Mąż straszył, że może mnie bezkarnie zabić, bo ma stwierdzoną chorobę psychiczną, a gdy zabije mnie w afekcie, to zostanie uniewinniony.
Przez wiele lat dom był najbardziej niebezpiecznym dla nas miejscem na ziemi.
Historia H.D.